Prawie
W ubiegłym tygodniu skończyliśmy na tym, że prawie sukces może trzymać cię w zawieszeniu. Kontynuujmy ten wątek.
Nim zaczniesz czytać pamiętaj proszę, że:
- Czytasz pierwszą wersję tekstu,
- Mogą pojawić się błędy, w tym błędy rzeczowe, które będę weryfikował wraz ze składaniem książki w całość,
- Możliwe, że to co czytasz w ostatecznej wersji będzie brzmieć inaczej,
- Wielce prawdopodobne, że ostateczna wersja w ogóle będzie jeszcze bardziej rozbudowana,
- Na maila below.surface.book@gmail.com możesz dzielić się tym, co przyjdzie Ci do głowy.
Poprzednie fragmenty:
- Dlaczego znamy tylko jasną stronę sukcesu?
- Nie odniesiesz sukcesu w jeden dzień
- O tym, że zwycięstwo może być początkiem dla porażki i odwrotnie
- Przetrwanie m.in. o historii opancerzania samolotów
- Jak różnie można postrzegać porażkę
Prawie
[...] Coś o tym wie Dick Fosbury. Przed Igrzyskami Olimpijskimi w 1968 roku był wyśmiewany za swój styl skoku wzwyż. Słyszał, że jest "świrem", "klaunem", "pośmiewiskiem dyscypliny sportu", "tym, który skacze tyłem" [9]. Fosbury zdobył złoty medal, jego technika - Fosbury Flop - to standard. Natomiast mało kto pamięta, że sam Fosbury przez lata był przeciętnym skoczkiem. Nie był najgorszy, ale nie był też najlepszy. Jak sam mówił Nie miałem nic do stracenia. Byłem zbyt słaby, żeby wygrywać tradycyjną techniką. Jego przeciętność skłoniła go do eksperymentowania. [10] Fakt, że nie był wystarczająco dobry stał się jego największą zaletą.
Podobnie podszedł do swojego startu pierwszy australijski zdobywca złotego medalu na zimowych igrzyskach olimpijskich, Steven Bradbury. W 2002 roku w Salt Lake City wygrał wyścig na 1000 metrów w short tracku. Nie dlatego, że był najszybszy. Dlatego że... był najwolniejszy. W finale jechał na ostatnim miejscu. Do ostatniego zakrętu. Wtedy wszyscy jego rywale się przewrócili. Bradbury jechał dalej, bo od rywali w chwili upadku dzieliło go kilkanaście metrów. Sportowiec ich wyminął i jako jedyny przekroczył linię mety. [11]
Najciekawsze jest to, że taka była strategia. Razem z trenerem wiedział, że nie ma szans na medal w bezpośredniej rywalizacji z najlepszymi zawodnikami świata. Dlatego wpadli na pomysł, aby trzymać się z tyłu stawki. Licząc na to, że przy dużych prędkościach i agresywnej walce między innymi zawodnikami, dojdzie do jakiegoś upadku. To właśnie ta strategia pomogła mu przejść ćwierćfinał i półfinał. [12] Od tamtej pory "doing a Bradbury" weszło w Australii do języka potocznego jako określenie na odniesienie nieoczekiwanego sukcesu. [13]