Oszust

oszust «mężczyzna świadomie wprowadzający kogoś w błąd»

Świadomie, jednak można też nieświadomie. Na przykład oszukiwać samego siebie. Przy okazji myśląc, że się oszukuje innych. Do wyboru, do koloru.

Tym razem będzie inaczej niż zwykle. Nie będzie historii o innych. Będzie o mnie. O tym, że właśnie znajduję się w momencie, w którym czuję się jak oszust. W miejscu, w którym jestem. Czuję, że nie jestem dość dobry. Mimo tego, że wiem, ile serca i umiejętności włożyłem, by znaleźć się tam, gdzie jestem.

Mimo wiary innych, swojej. Czuję, że zawodzę. Tych, którzy we mnie wierzą. Siebie.

To nie wina miejsca, że czuję się tak, jak się czuję. Tak jak nie jest winą lwa, że pożera zebrę. Cóż taka moja natura. Niby znam swoją wartość, a jednak ciągle można ją podkopać. Czasami, a może nawet częściej, robię to sam.

Do pisania pchnęło mnie to, że muszę to z siebie wyrzucić. Inaczej się uduszę. Zresztą nie tylko wspomnienie duszności jest tego powodem. Również to, że to nie pierwszy raz.

Moja zawodowa przygoda to górki i dołki. Istna sinusoida czucia się wartościowym, ale i kompletnie bez wartości. Niby wiem, że to normalne. Niby wiem, że jak mawiał Seneka więcej cierpimy wewnątrz niż z powodu tego, co na zewnątrz. Niby wiem, że zawsze przychodzą gorsze momenty. Tak, by później przyszły te lepsze.

Być może Ty też to wiesz. Być może jesteś teraz w momencie, w którym zastanawiasz się, czy to co robisz ma jakąś wartość. Czy masz w ogóle jakąkolwiek wartość. Być może budzisz się ze strachem. Poczuciem przytłoczenia. Uwięzienia.

Czujesz skołowanie, zagubienie, smutek, złość, a może po prostu rozpacz wymieszaną z czystym wkurwieniem. Może wszystko jednocześnie. Na przemian.

Paraliż, strach, odrętwienie. Wymieniać można w nieskończoność. Wszystko to jest normalne. Nie ma w tym niczego złego czy dziwnego. Może Cię to pochłania. Tak mocno, że nawet intensywna sesja boksu nie daje pocieszenia.

Pocieszenia nie ma. Jest za to poczucie jakbyśmy brnęli w kłamstwo, z którego nie można się wycofać. Przy okazji bojąc się, że nasze szczęście nas opuści i wszyscy zobaczą jacy jesteśmy naprawdę.

Inni są lepsi

Są. Jednak my przy okazji nie zdajemy sobie sprawy, że trafne eksperckie decyzje nie wynikają z tego, że coś jest oczywiste, tylko że nagromadziliśmy wystarczającą ilość danych i doświadczeń, by móc je połączyć i zastosować (Kahneman, 2012).

Oznacza to mniej więcej tyle, że zapominamy jakimi specjalistami już jesteśmy. Zamiast tego brniemy w dalej w zgłębianie tematu, którym się zajmujemy i im bardziej go zgłębiamy tym mocniej uświadamiamy sobie, jak wiele jeszcze przed nami.

Dlatego trzeba przyśpieszyć. Zwiększyć tempo, bo inni nas wyprzedzają. Niestety zwiększanie tempa nic nie daje. To znaczy daje, konkretnie to wypalenie, zwiększoną skłonność do prokrastynacji. Pogłębiane dalej, jeżeli sytuacja, w której jesteśmy pokrywa się z tym, co robiliśmy wcześniej tylko ze sporą dozą nowości.

Wysokie oczekiwania własne oraz przełożonych pogarszają sytuację. Otoczenie, w którym pracujemy również. Jeżeli inni cię wspierają i dopingują to świetnie. Jak rywalizujecie, gnacie bez przerwy, to dużo gorzej.

Co można zrobić?

Kilka rzeczy. Po pierwsze jak mawiał Charlie Munger, mieć niskie oczekiwania. Wtedy prawdopodobieństwo, że będziemy się czuć, że zawodzimy, będzie mniejsze. Oprócz tego zweryfikować wspomniane oczekiwania z rzeczywistością. Nauczyć się doceniać własne osiągnięcia. To co się dotychczas zrobiło.

Pamiętać, że porażki są naturalnym etapem nauki. Bolesnym, kosztownym, jednak na koniec dnia możliwe, że to one będą najcenniejsze. Nie zapominać o tym, że każdy z nas ma przestrzeń na niewiedzę oraz błędy. Jesteśmy ludźmi, a nie robotami. Doszliśmy do czegoś, zapominając jaką drogę przebyliśmy.

Co dalej?

Nie napiszę Ci, że zawsze wszystko będzie dobrze. Nie wiem tego. Historia każdej osoby jest inna. Wiem natomiast, że niezależnie od tego, jak się czujesz i co przeżywasz. Masz wartość. Nie jest ona zdefiniowana przez pracę czy pieniądze. Nie jesteś swoją pracą, nie jesteś swoimi pieniędzmi.

Każdy choć raz w życiu jest oszustką lub oszustem. Przynajmniej tak się czuje. Tylko to, że tak się czujesz nie znaczy od razu, że tak jest. I z tym Cię zostawię. Siebie też.