Kiedy lat temu pisałem na temat tego, jak muzyka odzwierciedla nasz charakter nie wyczerpałem tematu. Wiedziałem, że dźwięki muszą mieć większy wpływ niż nam się wydaje. Okazuje się, że mają i to wpływ kolosalny. Tak duży jak książki, których czytanie kształtuje nas jako jednostkę, oddziałuje na nasz punkt widzenia. Ciekawi jesteście, co się z Wami dzieje, gdy wystawiacie mózg na zestawy dźwięków zwane muzyką?

Terapia dla duszy, zajęcie dla mózgu

Zakładam, że wiecie mniej więcej jak działa mózg. Pewnie wiecie też, że cały ten skomplikowany mechanizm został pomyślany tak, aby być maksymalnie efektywnym przy najmniejszym możliwym wysiłku. Wynika to z tego, że mózg wykonuje w tym samym momencie wiele "czynności", więc musi sobie co nieco ułatwić, aby - użyjmy kolokwializmu - nie przegrzać się i dać sobie ze wszystkim radę. Są jednak takie czynności, które angażują go w większym stopniu niż inne. Wbrew temu, co można na temat słuchania muzyki przeczytać nie jest do końca pewne, czy podczas sesji ze słuchawkami na uszach i ukochaną płytą cały mózg jest zaangażowany. Pewne jest natomiast to, że aktywna jest większa niż zwykle jego część. Co się w takim razie z nim dzieje?

Część z Was czytając ten tekst słucha właśnie czegoś, co lubi. Jeżeli tak, to w tym właśnie momencie większość zadań spoczywa na części kory mózgowej odpowiedzialnej za słuch. Żeby nie było jednak zbyt prosto Wasz mózg aż płonie od aktywności w sektorach odpowiedzialnych za emocje, ruch czy pamięć. Możecie to zobaczyć poniżej:

Co ciekawe naukowcy są zdania, że muzyka uruchamia u każdego z nas te same obszary bez względu na to, jaki gatunek lubicie. Mówiąc krótko mózg traktuje każdą muzykę jednakowo. Daniel Levitin, który jest psychologiem zajmującym się neurobiologią i muzyką na McGill University, stwierdza coś, co dla wielu z nas jest oczywiste i nad czym się nie zastanawiamy:

Normalnie nie udamy się dobrowolnie do tłumu 20.000 ludzi, jednak ze względu na koncert Muse czy Radiohead zrobimy to.

To prawda. Sam nie znoszę tłumów i nawet w sklepie potrafię zrobić się trochę nerwowy i zmęczony, ale gdy chodzi o koncert ulubionej kapeli to nie ma znaczenia. Po prostu idę i liczę na to, że będę się dobrze bawić ze wszystkimi innymi fanami. Tu dochodzimy to jednej z teorii na temat wpływu muzyki na człowieka. Chodzi o to, że muzyka wspomaga socjalizację. Sprawia, że rozwijają się więzi międzyludzkie. Finowie przeprowadzali badania na blisko tysiącu dzieci z podstawówki, które brały udział w rozszerzonych zajęciach z muzyki. Wyniki były zaskakujące. Okazało się bowiem, że dzieci mające częściej kontakt z muzyką odczuwały większą przyjemność praktycznie z każdej sfery swojego życia. Dlaczego tak się dzieje? Päivi-Sisko Eerola, który stał na czele badań, wyjaśnił to tak:

Śpiew w chórze i publiczne występy są popularne w trakcie zajęć muzycznych. Badania potwierdzają, że ludzie czują satysfakcję z "synchronizowania" się z innymi. To zwiększa poczucie przynależności do grupy i tym samym sprawia, że lubimy się bardziej.

Dlatego wspólne śpiewanie na meczu czy w trakcie koncertu sprawia nam tak dużo frajdy. Czujemy się częścią czegoś większego, mamy poczucie bliskości z ludźmi, których nie znamy. No dobrze, ale co jeszcze dzieje się w mózgu, gdy słuchamy muzyki? Valorie Salimpoor, neuronaukowiec, jest zdania, że wpływ muzyki na ciało człowieka można porównać do oddziaływania narkotyków. Przede wszystkim ulubiona muzyka wyzwala dopaminę. Dzięki niej czujemy się dobrze. Pojawia się tak jak pojawia się w trakcie seksu, odczuwania miłości, pożądania, hazardu czy podczas używania kokainy. Zresztą korzystamy z muzyki tak, jak korzysta się z narkotyków. Macie zły humor, to zamiast wciągnąć kreskę czy zapalić jointa słuchacie takiej muzyki, która może Wam go poprawić. Rozpalacie mózg, co ma wpływ na jego skład chemiczny. Dajecie mu, krótko mówiąc, porządnego kopa. Zresztą ten kop może objawiać się uczuciem, które powinniście znać. Ciarki. Jeżeli czujecie ciarki podczas słuchania czegoś wyjątkowego to znaczy, że wszystko z Wami w porządku. Odczuwa jest blisko 90% ludzi, a znacznie częściej ich działanie czują osoby, które mają bardziej rozwiniętą "otwartości na doświadczenia". Pod tym dziwnym sformułowaniem kryje się jeden z pięciu elementów opisujących osobowość człowieka. Związana jest z tendencją do pozytywnego wartościowania doświadczeń życiowych, tolerancję na nowość i ciekawość poznawczą. Im więcej ciar, tym ważniejsza jest dla Was muzyka.

Muzyka = samo dobro

Słyszeliście ten iście reklamowy slogan, że słuchanie Mozarta sprawi, że będziecie inteligentniejsi? A jak nie Wy, to przynajmniej Wasze dzieci, które później Wam za to podziękują? Prawda jest taka, że muzyka nie czyni nikogo inteligentniejszym, ale to nie oznacza, że ten slogan nie ma w sobie choć ziarenka prawdy. Samo słuchanie nie zrobi z Was geniuszy, ale już nauka gry na jakimś instrumencie może wydatnie wpłynąć na tzw. inteligencję werbalną. Cóż to takiego?

Zdolność formułowania wypowiedzi, a więc szybkiego dobierania adekwatnych do zakładanej treści przekazu słów oraz zdolność rozumienia komunikatów, nadawanych w formie pisemnej lub ustnej przez inne osoby. Zapewnia możliwość skutecznego porozumiewania się z otoczeniem.

Potwierdzają to badania prowadzone na dzieciach w wieku od 8 do 11 lat ćwiczących grę na instrumentach.

Muzyka oprócz tego, że łagodzi obyczaje może łagodzić też ból. Naukowcy ciągle sprawdzają, czy jest to prawda, ale coraz częściej okazuje się, że coś w tym jest, a muzyka może być uzupełnieniem terapii. Na świecie coraz więcej szpitali korzysta z muzyki np. w trakcie porodu, co ma łagodzić bóle rodzących. Dlaczego tak się dzieje? Według naukowców powody są cztery:

  • Zmienia sposób w jaki krew krąży po ciele - np. zmniejsza ciśnienie tętnicze.
  • Daje pacjentowi poczucie kontroli.
  • Wyzwala endorfiny, a te jak wiemy warto wyzwalać.
  • Wolna muzyka stabilizuje oddech i pracę serca.

Jakby tego było mało jej pozytywny wpływ znaleziono również w stosunku do leczenia efektów udarów, przewlekłych migren czy wręcz wzmacniania odporności. Z muzyki autorstwa wspomnianego Mozarta korzysta się na przykład w trakcie łagodzenia efektów epilepsji u dzieci. Poniższa sonata nazywana jest wręcz "antyepileptyczną":

Muzyka łagodzi stres pourazowy, przeciwdziała szumom usznym dzięki czemu nie przeradzają się w przewlekłe schorzenie. Wszyscy wiemy, że odpowiednio dobrana wspomaga koncentrację, a ćwiczenia przy ulubionych numerach mogą być łatwiejsze, bo wpływa na wytrzymałość człowieka. Tu też są cztery hipotezy dotyczące tego jak działa. Dzieje się tak prawdopodobnie poprzez:

Wielu osobom lepiej się przy niej biega czy pracuje fizycznie, bo słuchanie zmniejsza napięcie mięśni.

Idź posłuchaj czegoś smutnego

Zawsze mnie zastanawiało dlaczego, gdy jesteśmy smutni często sięgamy po smutną muzykę. Nie byłem pierwszym, który o tym myślał choć to nie je znalazłem odpowiedź na to pytanie. Po pierwsze nie jest żadnym odkryciem, że muzyka steruje naszymi emocjami. Po drugie, co znacznie ciekawsze, smutna muzyka w odpowiednich warunkach może sprawić, że nasz humor się poprawi. Dzieje się tak dlatego, że utwory postrzegane jako smutne są mieszaniną wielu emocji. Owszem, dominuje tam atmosfera przybicia i ogólnej beznadziei, ale przy okazji można odnaleźć w nich nutę optymizmu. I to właśnie ten optymizm odpowiednio dawkowany może przynieść ukojenie. Tu też natura była sprytna, bo odbieramy emocje, które takie utwory niosą, ale jednocześnie nie jesteśmy tak bardzo podatni na ich negatywną część, jak może się z pozoru wydawać.

Kolejną ciekawostką jest fakt, że wystarczy kilkanaście sekund muzyki, aby wpłynąć na to, jak postrzegamy innych ludzi. Na przykład radosna muzyka sprawia, że inaczej odczytujemy emocje u naszych rozmówców. Wydają się nam po prostu szczęśliwsi. Z tego powodu nie pozostaje mi nic innego jak zagonić Was do słuchania, bo za dużo dobrego z tego wynika.